piątek, 26 kwietnia 2013

Elektronifikacja w szkołach.

Żyjemy w czasach w których technologia dumnie prze naprzód. Czy jednak szkolnictwo podąży za przykładami bibliotek które mają swoje "terminale" (komputery), lub księgowości tworzących cyfrowe bazy danych klientów i podatników? W tym poście spróbuję zajrzeć w przyszłość jaka może czekać nasze kochane "drugie domy".



Na wstępie pragnę zaznaczyć, że są to jedynie spekulacje które mogą, lub nie, znaleźć swoje zastosowanie w nauczaniu. Jeżeli którykolwiek z przedstawionych pomysłów wygląda na genialny, a nie zostanie wprowadzony w życie to proszę o nie cytowanie którejkolwiek z moich wypowiedzi w zażaleniach do Ministerstwa Edukacji.

A więc szkoła. Obiekt nienawiści wielu uczniów. Głównymi przyczynami tego stanu rzeczy jest (jak na dzisiejsze możliwości) nieprzystępność jaką darzą nas lekcje. Uczeń musi nieść ze sobą stos ciężkich książek, co sprawia, że poczucie zmęczenia i niechęci do życia jest kilkukrotnie większe, niż przez sam fakt uczęszczania do placówki. Dalej jest kreda która nie jest przyjemna do wdychania. Wycieranie tablic też jest uciążliwe.

Jak można temu zaradzić? Czytniki e-booków są kluczem. Dzięki takiemu rozwiązaniu, uczeń nosi ze sobą płaską tackę którą może schować do torby podręcznej. Wszystkie podręczniki zawsze ma ze sobą. Jeżeli zaszłaby potrzeba by coś zanotować, jednym przyciskiem przechodzi do notatek do których może nawet dodawać odnośniki do podręcznika, lub odpowiedniej strony internetowej. Dzięki nadchodzących ekranach kolorowych w technologii e-paper można będzie w podręcznikach umieścić grafiki a nawet filmy z doświadczeniami.

Takie czytniki są jednak odległe, więc póki co zastanówmy się nad tabletami. Pozwalają na to samo co opisałem wyżej, jest jednak małe ale. Ekrany LCD męczą wzrok i po kilku godzinach mogą boleć oczy, a ich bateria ma bardzo krótką żywotność.

No to uczniowie z głowy. Jak zatem usprawnić prowadzenie lekcji? Tablice multimedialne są już obecne w wielu szkołach. Jednak wielu nauczycieli zwyczajnie z nich nie korzysta. Dlaczego? Przecież to świetne rozwiązanie które dobrze funkcjonuje. Znika potrzeba ciągłego wzywania dyżurnego by zmazał tablicę, bo można wyczyścić całość za pomocą jednego przycisku. Dzięki odpowiedniemu oprogramowaniu można pisać po całym ekranie, gdy w tle wyświetlana jest np. tabela którą należy uzupełnić. Moim zdaniem to kwestia odpowiedniego przeszkolenia personelu, ale Ministerstwo nie chce sypnąć groszem by je ufundować.

Oczywiście są te wszystkie elektroniczne dzienniki, dzięki którym rodzice mają wgląd w oceny swoich pociech. Często są jednak zaniedbywane i uzupełniane raz na miesiąc. Poza tym człowiek nie jest idealny. Czasami nauczyciel się pomyli i wpisze nieobecność nie temu uczniowi co trzeba. A jakby tak zastosować zamiast legitymacji, magnetyczne karty? Uczeń wchodzi do klasy, a bramka rejestruje jego obecność i ewentualny czas spóźnienia. To skończyłoby jednocześnie możliwość fałszowania pieczątki na odwrocie, gdyż zapisywane by to było na karcie, przez specjalnie do tego przeznaczone terminale podłączone do szkolnej bazy danych.

Jak widać można zrobić wiele, tylko kto za to zapłaci?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz